W życiu każdej ambitnej blogerki przychodzi moment, w którym odbiera telefon z propozycją zagranicznego wyjazdu na jakiś porządny event. Mnie również udało się dołączyć do tego elitarnego grona i w ostatnią niedzielę na zaproszenie Samsung Polska odwiedziłem Londyn. Okazja? Konferencja prasowa poświęcona nowym technologiom, a konkretnie okularom Gear VR plus wisienka na torcie czyli koncert moich kochanych chłopaków z Years & Years.
Żeby nie przedłużać specjalnie, krótko moimi słowami o tym, czym są te tajemnicze Gear VR. Skrót VR = Virtual Reality obiecuje cuda na kiju i rzeczywiście trochę tak jest. Okulary te po podłączeniu do jednego z modeli Samsunga (w naszym przypadku był to wchodzący dopiero na rynek model Galaxy S7) pozwalają na penetrację wirtualnej rzeczywistości w grach, filmach czy koncertach, oczywiście wszystko w 360 stopniach. Technologia ta od jakiegoś czasu jest mocno eksplorowana i Samsung postanowił iść o krok dalej. Do tej pory bowiem okulary VR wykorzystywało się do oglądania wcześniej przygotowanych materiałów. Tym razem marka zdecydowała się na przetestowanie tego narzędzia na żywej materii czyli koncercie Years & Years.
Spotkanie z zespołem, przedstawicielami Samsunga i Universal Music Group odbyło się w londyńskim Hospital Club. Wszyscy jednogłośnie proklamowali zalety coraz większej ekspansji technologii VR i w zasadzie ciężko było się nie zgodzić, więc grzecznie przytakiwałem i czekałem na rozwój wydarzeń. Szybki kurs obsługi okularów i nowego modelu Samsunga pozwolił nam przygotować się na danie główne czyli koncert Y&Y. Pomocą służył przystojny pan host, więc jako osoba upośledzona technologicznie z przyjemnością korzystałem z jego porad i radośnie pozwalałem mu wszystko skonfigurować. He he. Dobra, koniec fajansiarstwa. Na czym to tak naprawdę polegało?
Samsung we współpracy z Y&Y i reżyserem Samem Wrenchem przygotował owalną scenę naszpikowaną LED-ami, a w jej centralnej części znajdowała się kamera rejestrująca obraz w 360 stopniach. Po założeniu headsetu Gear VR + Galaxy S7 i połączeniu z transmisją na żywo to właśnie środek sceny był punktem, z którego można było wszystko obserwować i to dynamicznie. I to jest czad, bo masz wrażenie, że pląsasz tam sobie razem z nimi, Olly biega wokół ciebie jak opętany i generalnie jesteś częścią zespołu, kisiel w gaciach jest konkretny i w zasadzie to jeszcze pod ręką powinien być mikrofon, żeby stać się pełnoprawną performerką. Jak zrobią mi coś takiego z Madonna to umrę! Zagadałem o to nawet uroczego pana w różowych włosach z Universal Music Group – krótki wywiad z nim opublikuję jeszcze w tym tygodniu.
Oczywiście, VR jak każda technologia, która ma zapędy wywrócenia rynku do góry nogami, ma również swoje niedostatki, ale potencjał jest ogromny. To trochę tak jak z konsolami. Mocarne Playstation zaczynało przecież od kwadratowych pikseli i marnej rozdzielczości, a tutaj ta poprzeczka już od początku ustawiona jest wysoko.
Po seansie w wirtualnej rzeczywistości mieliśmy też okazję zobaczyć koncert na żywo, więc szał cipy pod sceną był grany wzorowo. To tylko rozbudziło moje oczekiwanie na występ chłopaków w Polsce, bo przyjeżdżają do nas już 15 marca. W Londynie udało się tylko i aż zdobyć autografy na płycie (możną ją wygrać w konkursie tutaj), ale liczę, że w Warszawie zrobimy kolejny wywiad – od naszej pierwszej rozmowy minęło już jakieś 9 miesięcy, więc byłoby o czym pogaworzyć. Pokusiłem się też o przygotowanie krótkiego wideo z konferencji i koncertu. Oscara za montaż nie będzie, ale obejrzyjcie i czekam na feedback. Lojalnie uprzedzam, że może nie działać na telefonie, bo YouTube napisał mi, że coś tam coś tam prawa autorskie i dupa, więc nie pyskuję.
Aaa, byłbym zapomniał. Londyn jest super. To była moja pierwsza wizyta i trwała tylko 24 godziny, ale jestem totalnie oczarowany. Głównie dlatego, że piękne pedały chodziły za rękę po ulicy i wszyscy gadają z tym swoim fikuśnym akcentem, ale co tam. Trzeba będzie wrócić… Z takich ważnych rzeczy jeszcze to jedzenie na konferencji było naprawdę w pytkę. Tyle ode mnie, do następnego!
Grabari jest debeściak i jego mafia też!
Post w pytkie jak zawsze!
Szał „cipy” made my day!
dziękuję <3
uwielbiam Y&Y
uwielbiam Londyn
zazdroszczę Grabari ! pytko :*
Był na jednej scenie z Years’ami, Olly zawiesił na nim swój wzrok, ma płytę z autografami, najadł się i napisał zajebisty reportaż z wycieczki – to już jest lifegoals :/ 😀
Jak zwykle krótko, konkretnie i z humorem! 😀 zazdroszczę koncertu Y&Y, ale na szczęście do 15.03 już blisko! 🙂
A Londyn, prawda, świetne miasto! Koniecznie muszę tam wrócić.