Każdy z nas ma wśród swoich facebookowych znajomych ludzi, którzy mają dziką satysfakcję, gdy mogą komuś bezceremonialnie zniszczyć życia i np. przyjebać spojlerem nowego odcinka „Gry o tron” na dwa dni przed jego premierą. Najlepiej na poście publicznym, żeby liczba potencjalnych ofiar była jak największa. Jest w tym jakiś geniusz zła, bo wkurwiony tłum rzuca bluzgami w komentarzach, co tylko podbija widoczność posta, a statystyki poturbowanych psychicznie fanów serialu rosną w tempie szybszym niż maszerujący po centrum Warszawy naziści. Okej, przegiąłem z tym porównaniem, ale chciałem, żeby znalazł się w tym tekście jakiś akcent polityczny i moja niezgoda na retorykę rządu wobec ONR. To już mam z bani, więc lećmy dalej. Tytuł tego wpisu sugeruje, że jestem jednym z tych znajomych z pierwszego zdania, ale nie lękajcie się – możecie doczytać do końca i nie popsuje Wam zabawy z oglądania premierowego odcinka drugiego sezonu Azji Express, bo o tym będzie traktował poniższy tekst.
Pierwszy sezon programu wzbudził mnóstwo emocji i nie da się ukryć, że był jednym z hitów jesiennej ramówki TVN. „Jedynka” reanimowała karierę Małgosi Rozenek, pogrzebała Renatę Kaczoruk zanim ta na dobre zadomowiła się w show-biznesie, o kilku nazwiskach nam przypomniała, innym zaś dała szansę pokazania się ze strony, która była dotychczas zarezerwowana dla ich najbliższych. Różnie się to pokończyło, ale poprzeczka została powieszona dość wysoko, bo przekrój charakterów był naprawdę mocno zróżnicowany i tutaj ekipa castingowa spisała się na medal. Mimo pewnych wątpliwości po ogłoszeniu listy do nowej edycji, po seansie pierwszego odcinka takowych już brak – tym razem też jest dobrze.
Nie chcę was naciągać na przydługawą lekturę, więc krótka piłka. TAK, jest w tej edycji mocny pretendent do niechlubnego przejęcia korony moralnej żenady. Niestety, nie jest to żadna z gwiazd, więc tabloidy i portale nie bardzo sobie poużywają. Poza tym, to facet, a mamy patriarchat, więc bezwzględny, mocno prący do przodu mężczyzna to niekoniecznie materiał na hejt. Wypada mieć tylko nadzieję, że faktyczny gwiazdor w tym duecie nie ucierpi na zachowaniu zbyt ambitnego kolegi. Dobra, chuj, chodzi o typa, który pojechał z Antkiem Pawlickim. There you have it, jak to mówią Angole, chciałaś to masz, jak śpiewa Doda. Domyślam się, że wielu internetowych entuzjastów wykładów motywacyjnych najchętniej w tej roli widziałoby Łukasza Jakóbiaka, ale wszystko wskazuje na to, że podczas programu przyjął on najlepszą z możliwych postaw – partnera w grze i kolegi Joanny Przetakiewicz, nieco wycofanego, bez wizualizacji na pierwszym planie. Słyszę wasz jęk zawodu, ale ustalmy, że to fajnie, bo Łukasz jako Renata 2 byłby tak zaskakujący jak Kasia Skrzynecka w rajstopach z poliestru czyli w ogóle.
A skoro już napomknąłem o Joannie Przetakiewicz… To będzie hit tej edycji, godna następczyni Gośki Rozenek, laska torpeda. Aśka to kobieta luksusowa, która po jajka na śniadanie wysyła do Harrodsa swoje trzy asystentki (po jednej na każde jajko), dotyka głową Victorię Beckham i lata prywatnym jetem na urodziny kotki Karla Lagerfelda. Za dwie pierwsze lepsze sukienki z jej szafy opłaciłbym studia swojemu rodzeństwu, a pamiętajmy, że pochodzę z rodziny wielodzietnej i to nie są tanie rzeczy. To taka osoba, że jak stoi niedaleko ciebie to myślisz sobie „kurde, ale coś zaśmierdziało pieniędzmi”. Odwracasz się, a to Aśka Przetakiewicz. Kilka lat temu przeprowadzałem z nią wywiad na pokazie Roberta Kupisza i mimo, że rozmowa trwała około 12 minut, nie widziałem czy się nagrywa, bo trzymałem dyktafon pod jej kapeluszem z rondem o średnicy 145 centymetrów. I tak się proszę państwa zyskuje szacunek w moich oczach. W tych dziesięciu zdaniach chciałem po prostu powiedzieć, że Joanna była na papierze doskonałym materiałem na bekę. Ot, przylatuje do Indii bogata paniusia uczulona na biedę, więc na pewno będzie śmiesznie. I będzie mega śmiesznie, ale to dlatego, że Joasia już w pierwszym odcinku okazuje się niezłą jajcarą i niekwestionowaną lokomotywą programu, a do tego wszystkiego babką z klasą. Bo ona nawet gówno potrafi przerzucać jak dama. I to nie takie gówno metaforyczne, odpowiedź w konfiguracji „co? gówno!”, błoto czy inne mazie udające fekalia, ale prawdziwy kilogramowy stolec. This shit is real.
Z innych rzeczy, które mnie podekscytowały to frywolne podejście do prezentowania nagości. Niestety, zakrytej, ale my perwersi musimy się cieszyć z małych szczęść. A w tym sezonie będzie na co popatrzeć. Już na start wita nas klata Pawlickiego, goła dupa Tymona Tymańskiego i absolutny creme de la creme czyli Piotr Czaykowski – towarzysz Michała Piróga. Te jego wycięte koszulki nie pozostawiają złudzeń, że jest wziętym modelem, a w Azji szczęśliwie tradycyjnie upały, więc pot spływa nie tylko po jego przystojnym licu. To zresztą podobno bardzo fajny i inteligentny chłopak, a w duecie z Michałem jest idealną kontrą dla zafiksowanych na punkcie rywalizacji heterobożków, którzy strzelają sobie w łeb, bo na mecie wyprzedziła ich kobieta. Kibicuję!
Na koniec jeszcze dobre słowo w kierunku Marty Wierzbickiej, u której ewidentnie ujawnił się bipolar. A z tym akurat mocno się utożsamiam, bo podobnie jak ona podczas łapania stopa, ja również między stanami „Wygramy! / Chcę się zabić! / Kocham życie! / Chce mi się jeść” przechodzę niewiarygodnie płynnie i na przestrzeni dwóch minut. To takie moje promyczki wyłapane na szybko, a smaczków z pewnością będzie jeszcze więcej. Premiera pierwszego odcinka „Azji Express 2” już 6 września w TVN i mam nadzieję, że wtedy wspomnicie moje słowa i powiecie „Kurde, ten Grabarczyk to jest jednak jebany Nostradamus!”. Do zoba!
Dziena ?? Grabari za miodzio tekst i ONR też ładnie ująłeś. ☕️ Kawa-emoji w nagrodę.
Nienawidze Jakobiaka!!!! Po tym tekscie pewnie bede chcial, by Aska zostala jak najdluzej, co rodzi konflikt tragiczny… Po jego wszystkich wizualach, to nawet gdy sie typ nie bedzie odzywal, czuje, ze torsje beda grane.
Ja tam kibicuje Marcie ?Mam nadzieję, że zajdzie daleko
Są na to bardzo duże szanse 🙂
Dobry artykuł, dobrze napisany. Poza jednym małym błędem: mimo że to wyjątek. Bez przecinka. 🙂
te przecinki mnie kiedyś wykończą… dzięki 😀
Zapowiada się dobra zabawa 🙂