Madonna też się starzeje. Na szczęście! Recenzja koncertu Rebel Heart

5

 

Siedem lat temu po raz pierwszy miałem okazję zobaczyć Madonnę na żywo. Koncert w Berlinie w ramach trasy Sticky & Sweet zrobił na mnie kolosalne wrażenie. Wydawało mi się wręcz nieprawdopodobne, że ta drobna blondynka, skacząca po scenie jak nastolatka przez blisko dwie godziny, dopiero co świętowała 50. urodziny. Jej energia i kondycja była aż nazbyt perfekcyjna i miałem wrażenie, że widzę cyborga. Na najnowszej trasie Rebel Heart w końcu możemy zobaczyć człowieka.

Pamiętając swój niedosyt z poprzednich koncertów, tym razem postanowiłem, że zobaczę show Madonny kilkukrotnie. Nie wiem, jakie wyobrażenie miałem o swoich finansach, bo ostatecznie kupiłem bilety na sześć występów. Wprawdzie od teraz suchy ryż stanie się moim ulubionym przysmakiem, ale było warto. Bo głód szalonej fanki zdecydowanie został zaspokojony! Pierwsze cztery koncerty za mną i już po premierowych dwóch godzinach wiedziałem, że Rebel Heart Tour to zapowiedź dużych zmian w karierze scenicznej Madonny. Już tłumaczę dlaczego.

Po blond nastolatce ze Sticky & Sweet Tour nie ma śladu. Panna Ciccone naginała prawa natury dostatecznie długo, ale w wieku 57 lat uznała najwyraźniej, że szaleńczy wyścig z czasem też kiedyś musi się skończyć. Nie oznacza to, że od teraz będziemy widywać ją w babcinych sweterkach, stojącą nobliwie przy statywie. Madonna, co nikogo nie powinno dziwić, będzie się starzeć na swoich zasadach. Ale o tym później.

Pierwszy segment show to dla fanów gwiazdy zbiór jej typowych zagrań w pigułce. Na opening mamy więc Madonnę w stroju wojowniczki, kreującą się na liderkę tłumu, inicjatorkę rewolucji miłości. Wszystko okraszone odpowiednią dawką krwi i przemocy, bo to element, który w ostatnich latach mocno ją pociąga, być może jako echo nieudanego małżeństwa z Guyem Ritchiem, który w tej estetyce mocno się lubował. Miszmasz nie ma końca, bo rewolucjonistka szybko staje się bohaterką mangi, by za chwilę tańczyć na rurze z zakonnicami i teatralnie błagać o rozgrzeszenie czarnoskórego księdza. To całe pomieszanie z poplątaniem dziwnie jednak spina się w całość, a efektowna produkcja przypomina, dlaczego bilety na jej koncerty są tak drogie. Oczopląs gwarantowany!

Kolejne odsłony koncertu to wizualno-muzyczna podróż przez warsztat samochodowy, hiszpański ring torreadora, słoneczną Andaluzję i w końcu Paryż lat 20. Na papierze setlista i tematyka nie mają większego sensu, dobór starych przebojów i utworów z najnowszej płyt też wydaje się dość przypadkowy. Na żywo całość nabiera rumieńców, a spoiwem jest oczywiście Madonna. Krytycy od zawsze mieli do niej pretensje, że za mało wagi przykłada do swojej formy wokalnej, a jej show, choć efektowne, pozbawione jest serca. W przypadku Rebel Heart oba zarzuty możemy wyrzucić do kosza, bo to właśnie jej zaangażowanie i głos są największymi gwiazdami tego koncertu. Być może to nostalgia i świadomość upływającego czasu, ale Królowa Popu w końcu zaczęła dbać o swoich poddanych. Interakcje z publicznością, choć po części wyreżyserowane, są na jej standardy wręcz niespotykane. Skłonna do żartów, zabawna, tańcząca na scenie (!) z fanem Madonna to widok, o którym dotąd nikt nawet nie marzył. W Pradze szczęście dopisało i mnie, bo gdy zauważyłem, że moja idolka chętnie zbiera gadżety od fanów, rzuciłem na scenę swój biało-czerwony szalik. Podniosła, obejrzała i odłożyła na kupkę z podarkami. Trwało to sekundy, ale szał cipy był nieziemski! Nie da się też nie zauważyć, że to publika jest teraz jej paliwem, a od zaangażowania kilkunastu tysięcy osób, mocno zależy forma ich idolki.

No i ten głos. Na Rebel Heart świeci pełnym blaskiem, choć nie brakuje oczywiście momentów, w których zdarza się jej zawyć jak starej gruźliczce. Głos Madonny, technicznie daleki od perfekcji, jest idealnym nośnikiem emocji. Może brakuje jej oktaw, ale czym jest popisywanie się wysokimi rejestrami, jeśli brakuje w tym serca? „Love Don’t Live Here Anymore”, „True Blue” czy fenomenalne „La Vie En Rose” na tej trasie to testament jej niezaprzeczalnego talentu i zapowiedź tego, że nawet jeśli zabierzemy jej wielomilionową produkcję, kilkunastu tancerzy i połyskujące stroje, Madonna wciąż potrafi hipnotyzować. Fizycznie też może sobie pozwolić na coraz mniej, sprawność z kolejnymi latami będzie uciekać, ale najnowsze tournee pokazuje, że jest na to przygotowana. Bo w kieszeni ma zdecydowanie więcej atutów niż seksowny wygląd i fikołki na scenie, o których mogą pomarzyć o połowę młodsze koleżanki z branży.

Czy to kierunek, w którym będzie podążać? Ciężko wyrokować, bo ze wszystkich cech, którymi możemy ją okrasić, nieprzewidywalność jest chyba najmocniejszą. Madonna jest jedną z ostatnich ikon muzyki pop, która staje do rywalizacji z nowym pokoleniem. Zdaniem wielu niepotrzebnie, ale ona nie zna innych okoliczności. Nigdy nie chciała patrzeć na wyścig o uwielbienie świata z boku, nie zgadzała się na metkę żywej legendy, która tylko odcina kupony od tego, co zaprowadziło ją na szczyt. Ale po maratonie z „Rebel Heart Tour” jestem dobrej myśli. W końcu królowa jest tylko jedna.

Poniżej zdjęcia, które udało mi się pstryknąć telefonem. Starałem się to ograniczyć do minimum, bo przede wszystkim liczyła się zabawa, darcie mordy i spazmy, ilekroć Madonna podchodziła bliżej. Więcej profesjonalnych zdjęć znajdziecie u mojego kolegi Marcela, który ma jakiś kosmiczny aparat. Sprawdzajcie tutaj!

Bez-nazwy-3image-(33)image-(23)image-(26)image-(29)image-(28)Bez-nazwy41image-(37)image-(42)Bez-nazwy-1wimage-(43)image-(45)image-(27)image-(35)image-(25)Bez-nazwy-5image-(230)image-(28w)Bez-nazwy-1image-(30)image-(24)image-(34)image-(22s)image-(36)image-(223)

 

5 KOMENTARZE

  1. Świetna recenzja! Madonna rżnie konkurencję równo. Jest jedną z ostatnich osób, które wiedzą jak zrobić dobre show, które kiedyś było przecież fundamentem tego biznesu. W ciągu ostatnich lat zamieniło się podejście, teraz koncerty często traktuje się jak ostatnią deskę ratunku przy spadającej sprzedaży płyt i ostatnią, desperacką szansę na zarobek. There’s only one queen and that’s Madonna.

  2. Zgadzam się ze wszystkim co napisałeś. Madonna ma swoje prawa co do starzenia się. Ta trasa jest niesamowicie kameralna. Madonna uśmiechnięta i szczęśliwa. Było cudownie!

    P.S. I widziałam ten rzucony szalik!! 😉

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here