Conchita Wurst w ciągu kilku miesięcy z egzotycznej ciekawostki z Austrii stała się międzynarodową sensacją. Będę szczery – początkowo byłem sceptyczny wobec „kobiety z brodą”, bo gdzieś nie do końca grało mi to estetycznie, muzycznie również. Ale kiełbaska szybko się wyrobiła i po Eurowizji wszystko zostało złożone w naprawdę niezłą całość. Co więcej, wywiady z Conchitą pokazały, że to charakterna i zabawna bestia, więc kiedy tylko pojawiły się informacje, że przyjeżdża do Polski, uśmiechałem się pięknie do panów z Sony, żeby nie zapomnieli o mnie w układaniu długiej kolejki dziennikarzy.
Rozmowę z artystką przeprowadziłem w czerwcu, tuż przed jej wyjazdem z Warszawy do Kielc na Sabat Czarownic. Wywiad miał ukazać się w kwartalniku Pride, ale niestety, wydawnictwo to spotkał podobny los, co warszawską tęczę. Obyło się wprawdzie bez ognia, ale jakby zniknął i nie wiadomo co dalej. Nic jednak w przyrodzie nie ginie, więc po sześciu miesiącach w końcu mogę się podzielić efektami blisko 20-minutowej konwersacji z austriacką pop-sensacją. Przy okazji, zachęcam do zapoznania się z jej albumem „Conchita”, który można kupić np.tutaj. Nadmienię tylko, że choć sukienki nasza mała drag queen ma godne divy, to już wymagania są dużo bardziej przyziemne. Warunek dla mnie był w zasadzie tylko jeden – nie rozmawiamy o życiu prywatnym artystki.
Sama Conchita okazała się niezwykle sympatyczną i skromną osobą. I chudą! Nie mogłem oderwać wzroku od dwóch rzeczy – imponującej talii i genialnej kreski na powiece. Zwyciężczyni Eurowizji maluje się sama, więc szacunek ulicy! A nasza rozmowa o jej płycie, miłości i społeczności LGBT poniżej. Enjoy!
Jak Ci się podoba w Polsce? Domyślam się, że z uwagi na wywiady i przygotowania do występu nie miałaś jeszcze okazji zbyt wiele zobaczyć.
No właśnie! I tak, niestety, jest bardzo często. Mam okazję odwiedzać tyle wspaniałych krajów i miast, ale mój grafik jest zwykle tak napięty, że nie mam czasu na zwiedzanie. Ale to i tak jest dla mnie przyjemne. Bardzo doceniam to, że na wywiadach pojawiło się dziś tak wielu dziennikarzy. Przecież w show-biznesie to bardzo istotne i dlatego jestem wdzięczna za każdą rozmowę, bo równie dobrze moglibyście machnąć na mnie ręką i powiedzieć „pfff, a kim niby ona jest, żeby robić z nią wywiad?”. To dla mnie mile spędzony czas, a przede mną jeszcze występ w Kielcach. Odrobiłam pracę domową i wiem, że zaśpiewa tam wiele polskich gwiazd. Trochę się denerwuję!
Podczas researchu miałaś okazję posłuchać muzyki polskich wykonawców? Jakieś nazwisko szczególnie utknęło Ci w pamięci?
Tak. To w zasadzie pierwsza rzecz, którą robię przy okazji wizyty w każdym państwie, przychodzi mi to dość naturalnie. Patrzę głównie pod kątem Eurowizji – kto ostatnio reprezentował dany kraj, jak mu poszło i tak dalej. Moi uroczy chłopcy z Sony dużo opowiadali mi o waszych wokalistkach i jedną z nich, która zwróciła moją uwagę, była Edyta Górniak. Ona zdobyła dla Polski drugie miejsce na Eurowizji, więc to ogromny sukces. Rozmawialiśmy o jej niesamowitym głosie, chciałabym ją kiedyś usłyszeć na żywo.
A doszły do Ciebie informacje o tym, że Twój występ wzbudza w Polsce sporo kontrowersji?
Coś na ten temat słyszałam i muszę przyznać, że to dość zabawne! Za każdym razem, gdy słyszę coś takiego, to jestem zaskoczona, bo nigdy nie spędziłabym nawet sekundy skupiając się na kimś, kto mi się nie podoba. Więc jeśli ktoś poświęca mi uwagę to oznacza, że jest zainteresowany. Dlatego dziękuję!
Przejdźmy do Twojej debiutanckiej płyty. Bardzo podoba mi się w niej to, że pokazujesz spory wachlarz różnych gatunków muzycznych. Jest pop, dance, trochę elektroniki, a niektóre numery przywodzą na myśl musicale. Skąd pomysł na taki miszmasz?
Chciałam stworzyć album, który możliwie jak najlepiej będzie współgrał z tym, kim jestem. Z uwagi na to, że to moja pierwsza płyta, moim celem było pokazanie muzyki, którą sama lubię i słucham na co dzień. Chciałam nagrać piosenki, przy których się budzę, imprezuję czy płaczę. I to się udało, więc dlatego ten album jest tak barwny. Słucham go z przyjemnością.
Podczas tworzenia miałaś nad sobą ludzi, którzy wiedzieli lepiej, co będzie dla Ciebie dobre, jaki materiał powinnaś nagrać i tak dalej? Bo to często prawdziwa zmora debiutantów.
Nie, na szczęście w moim przypadku tak nie było. Oczywiście, jeśli pracujesz z całym zespołem producentów i muzyków to każdy z nich ma swój pomysł na to, jak to wszystko powinno wyglądać, a ja jestem otwarta na ich sugestie, bo przecież znają się na swojej robocie. Ale koniec końców, ostateczne wybory należą do mnie. Nie piszę sama swoich piosenek, więc dostaję różne propozycje w wersji demo i potem ciężko pracuję ze swoim zespołem, aby sprawić by były moje i poruszały serce. Myślę, że to nam się udało. To piękny, choć bardzo długi proces. Jednocześnie współpracuję z kompozytorami i tekściarzami, którzy mają wizję tego, jak powinna brzmieć idealna piosenka. Ale z tego końcowego zderzenia naszych pomysłów jestem bardzo dumna!
Zależało Ci na tym, żeby Twoje utwory niosły jakiś przekaz? Oprócz tego, że można się przy nich dobrze bawić. Pytam, bo myślę, że z uwagi na Twój wizerunek wiele osób po prostu tego oczekiwało.
Oczywiście! Chciałam, żeby na płycie znalazły się piosenki, które mnie poruszą, bo przecież utwór o moim złamanym sercu nie wzruszy tak mocno nikogo innego. Ale tworzę przede wszystkim dla ludzi. Chcę ich motywować, pokazywać, że można, poprawiać im humor. Kiedy nie dopisuje mi nastrój to w pierwszej kolejności ratuję się właśnie muzyką. Mam nadzieję, że są ludzie, którzy w takich chwilach będą mogli sięgnąć po moją twórczość.
Masz jakąś ulubioną piosenkę na swojej płycie? Tę jedną, która z jakiś powodów jest tym numerem jeden.
To ciężki wybór, bo tak naprawdę wszystko zależy od tego, jak się w danej chwili czuję. Nie włączę przecież „Pure”, gdy jestem w nastroju do zabawy, prawda? Ale mogę powiedzieć, że chyba największą niespodzianką, również dla mnie, jest utwór „Colours of Your Love”. Wszystko dlatego, że mój producent, po tym jak już nagrałam wokale, zdecydował się dodać to zwariowane przejście po refrenie. Nigdy bym na to nie wpadła!
Z kolei moim faworytem jest „Somebody to Love”. Wiem, że to banał, ale myślisz, że miłość to rzeczywiście najważniejsza rzecz w naszym życiu?
Zdecydowanie. Miłość to potężna siła. Jest powodem większości decyzji, które podejmujemy. Drugim są pieniądze. (śmiech) Jeśli jesteś szczęśliwie zakochany, życie nagle staje się łatwiejsze, popycha cię do góry i w zasadzie nic nie jest w stanie zepsuć ci dobrego samopoczucia. Co innego nieszczęśliwa miłość albo sytuacja, w której to uczucie jest tylko jednostronne. Wtedy naprawdę może cię to rozerwać od środka, dosłownie. To strasznie interesujące obserwować, co to uczucie może zrobić z ludźmi. I choćby z tego powodu myślę, że miłość jest jedną z najważniejszych rzeczy w życiu każdego człowieka.
A miłość i wsparcie, które napływa od Twoich fanów? Ich adoracja potrafi wyciągnąć Cię z dołka?
Tak! I szczerze mówiąc, to wciąż coś, w co ciężko mi uwierzyć. Głównie dlatego, że większość mojej kariery spędziłam na przegrywaniu. Nie było zwycięstw, wielkiego sukcesu, więc to dla mnie nowa sytuacja. Świadomość, że ludzie z całego świata znają moje imię, słuchają mojej muzyki jest niewiarygodna i przytłaczająca, ale w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Jednym z powodów, dla których przyjęłam zaproszenie tutaj jest to, że duża część moich fanów jest właśnie z Polski. Widzę to m.in. w swoich statystkach na Facebooku, gdzie jesteście w TOP3. (śmiech)
Nie zapominaj, że podczas Eurowizji nasza publiczność przyznała Ci 10 punktów!
No właśnie, niewiarygodne! Dziękuję raz jeszcze.
Skoro przy Eurowizji jesteśmy – pamiętam, że przed startem konkursu mówiłaś, że nie jedziesz tam po zwycięstwo. Jaki był Twój plan minimum?
Wyciągnąć z tego jak najwięcej dla mojej kariery muzycznej. Razem z menadżerem postanowiliśmy, że musimy pokazać mnie jak największej liczbie ludzi, co skończyło się jakimiś 400 wywiadami. (śmiech) Poza tym, dla mnie jako fanki Eurowizji, spędzenie 3 minut na tej słynnej scenie znaczyło bardzo wiele.
Na pewno duży wkład w ten sukces miał Twój kraj. Widziałem reportaże z Austrii, gdzie kibicowały Ci wielkie tłumy ludzi, a wśród nich nawet, wydawałoby się, że bardziej konserwatywne, starsze pokolenie. Pomyślałem sobie wtedy: wow, muzyka rzeczywiście łączy ludzi.
Byłam tym niezwykle zaskoczona i wzruszona. Jak pewnie wiesz, mój wybór na Eurowizję nie był przyjęty z radością przez sporo osób, ale po zwycięstwie wszyscy podkreślali, że są dumni z tego, że ich reprezentowałam. Sądzę, że moja wzmożona obecność w mediach w tamtym czasie sprawiła, że wiele ludzi miało szansę mnie poznać, zobaczyć co mam do powiedzenia i o co tu tak naprawdę chodzi. Bo to nie tylko ja, ale i cała społeczność LGBT. Wiedza jest pierwszym krokiem do zrozumienia, więc sporo sceptyków zmieniło zdanie. To dla mnie najlepsza nagroda!
Od zwycięstwa na Eurowizji minął już ponad rok. Jesteś zadowolona z tego, ile w tym czasie osiągnęłaś? Nie tylko pod względem muzycznym, ale też w kwestii walki o równość i tolerancję?
Nie zaryzykowałabym nazwania siebie kimś, kto jest wystarczająco wpływowy, żeby zmieniać świat, ale do tej pory otrzymuję mnóstwo wiadomości, w których ludzie dziękują mi, że ich inspiruję i pomagam uśmiechnąć się w szarej codzienności. To są osoby, które na co dzień np. pracują w biurze, a piszą do mnie: „Dziękuję, że dzięki Tobie i Twojej muzyce czuję się piękny.” Wszystko idzie po mojej myśli, to jak jakiś fantastyczny sen. Tak jak mówiłam wcześniej, to wciąż coś, z czym ciężko przejść mi do porządku dziennego.
Czujesz jakąś presję, że musisz być niejako rzecznikiem praw społeczności LGBT, głosem tych, którzy nie mają szansy wypowiedzieć się na tak dużym forum, jak Ty?
Nie czuję takiej presji, bo nigdy nikomu niczego nie obiecywałam, poza byciem sobą. Ostatecznie reprezentuję tylko siebie i staram się, również w życiu prywatnym, unikać oczekiwań. Bo z nimi zawsze wiąże się rozczarowanie, a ja nienawidzę rozczarowywać samej siebie. Podobnie dzieje się ze społecznością LGBT. Czasami wkurzają się na mnie i pytają „Dlaczego tak powiedziałaś?” i myślę sobie wtedy: Stop. Przecież niczego wam nie obiecywałam.
No właśnie, nie masz czasami wrażenia, że nam, jako społeczności, która domaga się tolerancji, paradoksalnie brakuje jej w naszych szeregach?
To jest dokładnie to, co zawsze powtarzam. Pochodzenie, orientacja seksualna czy kolor skóry nie determinują tego, jakim jesteś człowiekiem. Bycie gejem nie czyni z ciebie automatycznie dobrej osoby. Jesteś nią, jeśli postępujesz w odpowiedni sposób z innymi ludźmi. Walczymy o równe prawa i robimy to jako wspólnota, ale masz rację. Co jakiś czas pojawiają się te naiwne dyskusje, które nas dzielą, choć tak jest w przypadku chyba każdej grupy. Z jednej strony to zupełnie normalne, ale z drugiej warto nad tym popracować.
Dosłownie kilka godzin temu Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych Ameryki orzekł, że konstytucja tego kraju gwarantuje parom tej samej płci prawo do zawierania małżeństw. Twoim zdaniem to duży krok nie tylko dla Amerykanów, ale i reszty świata?
To piękna wiadomość! I niezwykle ważna, bo mówimy o Stanach Zjednoczonych, które swoją obecnością i działaniami wywierają wpływ na cały świat. Jesteśmy wprawdzie w Unii Europejskiej, ale i tak obserwujemy Amerykę. To krok w dobrym kierunku, choć wciąż nie osiągnęliśmy punktu, w którym nie musimy już mówić o naszej orientacji seksualnej i nie jest ona dla nikogo problemem. Przed nami jeszcze długa droga, ale legalizacja małżeństw w USA to wspaniałe osiągnięcie.
A jak myślisz, dlaczego niektórych ludzi tak mocno przeraża koncept małżeństw jednopłciowych? Przecież w ich życiu to nie zmienia niczego, w przeciwieństwie do naszego.
Mam to pytanie w głowie od zawsze. Nigdy nie walczyłam przeciwko czemuś, jeśli już mobilizuję swoje siły to „dla” jakiejś racji, nie „przeciw”. Dlatego sama zadaję to pytanie, nie mam na nie odpowiedzi. Na przykład w Niemczech społeczność LGBT to zaledwie 5% całej populacji, więc nie rozumiem, dlaczego dla tak wielu osób nadanie przywileju mniejszości stanowi ogromny problem. A tak jest przecież w wielu miejscach na świecie.
W Polsce, choć jestem pewien, że w każdym innym kraju, w którym homoseksualiści zmagają się z brakiem podstawowych praw również, często zastanawiamy się, co mogłoby tę patową sytuację zmienić. Niektórzy twierdzą, że rozwiązaniem mogłyby być coming out-y wpływowych i znanych ludzi, które pokazałyby, że orientacja przecież niczego nie determinuje i ci ludzie żyją obok nas, są naszymi lekarzami, sąsiadami, nauczycielami, aktorami, których lubimy i tak dalej.
Oczywiście, że to by pomogło. Chodzi przede wszystkim o wiedzę, a raczej jej brak. Łatwo jest powtarzać za kimś utarte slogany, a dużo ciężej samemu wyrobić sobie zdanie, poznać bliżej dany temat. Jeśli będziemy więcej rozmawiać, poznawać siebie nawzajem, to problem zniknie, choć wiadomo, że to długa i ciężka droga. Ale gdzieś musi się zacząć.
Ciekaw jestem Twojej opinii na temat parad równości. Bo nawet wewnątrz społeczności homoseksualnej, parady wywołują mieszane uczucia. Niektórzy twierdzą, że są zbyt krzykliwe, a nawet, że wysyłają w świat nieprawdziwy i zbyt przerysowany obraz homoseksualistów. Często występujesz na takich imprezach, więc rozumiem, że jesteś za tym, aby nadal się odbywały?
Oczywiście! Wiele europejskich krajów jest już w tej pięknej sytuacji, gdzie takie parady są organizowane od dłuższego czasu i są po prostu wesołą celebracją, w której udział mogą wziąć wszyscy, bo nie musimy już tam walczyć o swoje prawa. Ale pamiętajmy, że w wielu państwach na całym świecie to wciąż jedyna opcja, aby inni usłyszeli nasze wołanie. To często jedyna opcja, aby ktoś nas zobaczył. Przecież gejem może być każdy, od policjanta do polityka.
Całkiem niedawno Miley Cyrus powiedziała w jednym z wywiadów, że czuje pociąg do obu płci, ale nie chce, żeby ktokolwiek przypinał jej metkę biseksualistki. Ten tradycyjny podział na orientacje powinien już odejść do lamusa? Żyjemy w końcu w XXI wieku.
Marzę o tym! Nie chcę nikomu tłumaczyć z kim sypiam, nie chcę robić za każdym razem tego całego coming outu. Mam nadzieję, że dożyję czasów, w których tak będzie. Moi rodzice zawsze powtarzali mi, że najważniejszy jest szacunek do drugiego człowieka i on stoi ponad wszystkimi różnicami. Jeśli ktoś traktuje mnie z szacunkiem i respektuje mnie, wtedy jestem w stanie wysłuchać każdej opinii, nawet jeśli się z nią nie zgadzam. I to jest w życiu najważniejsze. Nie nasza orientacja seksualna czy płeć.
Skoro o tym wspominasz… pamiętasz swój coming out przed rodzicami?
Oj tak, zrobiłam to w bardzo zmyślny sposób. (śmiech) Miałam 17 lat i udzieliłam wywiadu, podczas którego dziennikarz zapytał mnie, czy możemy porozmawiać o moim życiu uczuciowym. I pomyślałam wtedy, że mam dwie opcje. Powiedzieć prawdę albo skłamać. Wybrałam szczerość i po powrocie do domu powiedziałam o tym rodzicom. „Jestem gejem i za chwilę cała Austria będzie o tym wiedzieć!” Było ciężko, bo odkrycie mojej seksualności wiązało się z taką myślą, że robię coś nie tak, że nie dostosowałam się do jakiś społecznych zasad. I trochę zajęło mi to, żeby zrozumieć, że przecież to nie ja popełniam błąd. Moi rodzice musieli się z tym pogodzić momentalnie, ale koniec końców, dali radę.
Musimy już kończyć, więc zapytam tylko jeszcze: czego mogę Ci życzyć?
Jeden z lepszych wywiadów przeprowadzonych w Polsce z Conchita.
W żadnym wywiadzie nie zapytali o tak istotne rzeczy bardziej skuliali się nad jej wyglądem odkryciem Conchity a nie pytali co myśli dla mnie fenomenalny jako fan Conchity uważam ten wywiad za najlepszy !!!
Propsy maks 🙂
Świetny wywiad! Dzięki niemu wiele dowiedziałam się o Conchicie, dziękuję.! ❤
Super!
Jeden z lepszych wywiadów przeprowadzonych w Polsce z Conchita.
W żadnym wywiadzie nie zapytali o tak istotne rzeczy bardziej skuliali się nad jej wyglądem odkryciem Conchity a nie pytali co myśli dla mnie fenomenalny jako fan Conchity uważam ten wywiad za najlepszy !!!
Swietny wywiad, gratuluje! Z radoscia czytam wszystkie wywiady z nia.